Habitus, 2015
HABITUS
Ostatnio mój znajomy Henryk, którego dawno już nie widziałem wpadł do mnie kawę. W trakcie miłego spotkania zadał mi pytanie: czym się ostatnio zajmuję i jak wygląda moja „sztuka”?
To trudne pytanie wprawia mnie zawsze w stan lekkiej paniki i zakłopotania. Czuję się dyletantem, który nigdy dogłębnie nie przemyślał, czym jest to, co robi. Postanowiłem mu odpowiedzieć w sposób opisowy, posługując się najprostszym wizualnym kluczem niepozbawionym jednak pewnych znaczeń. Mówię mu: „Są to obiekty (artefakty), wykonane z drewna, blachy, kamienia, …że używam granitu, bo lubię materie konkretne w swoim substancjonalnym ostatecznym charakterze. Niektóre z nich zawierają pewną percepcyjną tajemnicę i w zasadzie niczego pozornie nie wyjaśniają, prócz faktu swojego przedmiotowego istnienia. W większości nie są przedstawiające, są tym, czym są, a często to wzięte wprost z otaczającej mnie przestrzeni życiowej materie. Traktuję je jako konteksty swoistych znaczeń symbolicznych nadanych im przez człowieka.
Mówiąc o ich konstrukcji i kompozycji, stwierdziłem, że są one proste i otwierające się na tkwiącą we mnie potrzebę ładu. Czyniąc je tak ogólnie kierują się imperatywem oddalenia, z racji mojej lokalnej peryferyjności.
Wydaje mi się, że nadaję na tych dłuższych falach, obserwuję rzeczywistość przez odwróconą lornetkę i wszystko, co robię pozornie jest nieprzedstawiające i zamazane, sprowadzające się do kontemplatywnej syntetyczności. Może na skutek tego, że psuje mi się wzrok, a może moja krótkowzroczność jest moją przewrotną premedytacją. Po prostu nic nie widać”.
Powiedziałem mu, że nawet mnie to trochę martwi, że przedmioty obrazy i formy, które tworzę pozbawione są konkretnych znaczeń, a obecną swoją twórczość nazwałbym „praktyką nieustalenia”. To nieustalenie eksponuję budując kinetyczne formy, których znaczeniem jest ruch, ingerencja siły – mojej i publiczności. Ale tak naprawdę, nie wiem, dlaczego tak robię i że żałuję, że nie jest to żadna „aktualizacja sztuki”, pracuję w ten sposób, bo nie mam innego wyjścia. Jest to wynik pewnej dyspozycji historii mojego życia, miejsc i ludzi.
Henryk odpowiedział mi, żebym się tym nie przejmował, że są to „przedstawienia subiektywne” i traktował to „nieustalenie” jako kategorię opisującą świat współczesny, a fakt, że nie ma żadnej „stałej” można wywieść już z Heraklita. Wspomniał także, bym przypomniał sobie Schopenhauera: korespondencję zachodzącą pomiędzy wolą i wyobrażeniem. Dopił kawę i wyszedł pozostawiając mnie w stanie NIEPEWNOŚCI, jako kategorii poznawczej? To, co ja w końcu robię?
Nałęczów 30 V 2016
Łukasz Głowacki
Łukasz Głowacki