Transpozycja, 2007
"Transpozycja" - wystawa indywidualna, instalacja, obiekt, Galeria Labirynt, Lublin 2007
„Łukasz Głowacki - w poszukiwaniu (utraconego) obrazu”
Uproszczeniem byłoby jedynie sądzić, że twórczość Łukasza Głowackiego ogniskuje się na poszukiwaniach jakiejś nowej koncepcji obrazu. Przyjmując, że artysta rozprawia się na nowo z zagadnieniem obrazu konstruowanego w laboratoriach tak różnorodnych obecnie form i teorii sztuki, formułuje obraz materialnie i esencjonalnie (relacje wewnętrzne/zewnętrzne), indywidualizuje znaki i symbole, czy też wykazuje myślenie uniwersalistyczne, w żadnym razie nie było by to rozpoznanie pełne. Byłaby to próba podejścia do koncepcji obrazu w ogromnej ilości artefaktów, które z narastającą dynamiką zagęszczają teraz obszar (obraz) sztuki, i w ogólności - kultury. Wiele odniesień i funkcji, znaczeń i mediów w sile ich mnożenia (postmodernizm). Nadmiar jest zauważalny, i wciąż konsumowany. Nieograniczone pola obrazowania - według niektórych filozofów – są wyrazem poszukiwania artystycznej tożsamości dzieła sztuki. Ale to, co składa się na całość (A.Danto: dzieło sztuki to myśl plus przedmiot), to nie tylko zestawienie pasujących części. Starożytność poszukiwała we wszystkim istoty rzeczy, w scholastycznych koncepcjach byt traktowany był jako coś samoistnego. Byt, jako bycie ustanawianym w aktywności rozumowego poznania dominował w myśli nowożytnej, która świat rozumiała jak opowieść (Kartezjusz) - z grubsza mówiąc - w takim ujęciu, że jest on tym, w czym jest on przedstawiany, a świat jawił się jako światoobraz. Heidegger podkreślał wielką zmianę, którą wprowadziła nowożytność rozpoczęciem procesu „podboju świata jako obrazu”. Działania w „poszukiwaniu prawdziwej rzeczywistości czy prawdziwego ja, wydają się być dzisiaj częstokroć zwielokrotnionymi maskami skrywającymi pustkę”, przed którymi przestrzega Głowacki przede wszystkim samego siebie, określając je mianem „maski wstydu”(„Złożenie do autoportretu”, performance, 2000). Wszystko się może wydarzyć. Wszystko, i nic, bo jak powiada następnie Baudrillard: "wszystko już się wydarzyło". Ale też owo „nic”, jako już słowo i myśl, jest przecież wielkie i wieloznaczne (nihil esse - nic nie istnieje; nihil est in intellectu quin prius fuerit in sensu - nie ma nic w umyśle, czego by przedtem nie było w zmysłach, etc). Kryzys tego stanu rzeczy może stać się formą znaczącą, ale i ryzykownym przeniesieniem dzieła-obrazu w inny wymiar, gdzie znak zawiera coś ukrytego; gorzej, gdy skrywa, że nie istnieje nic.
W „Transpozycji” (Galeria Labirynt, Lublin, 2007), która nosi intencję przemiany, widz stąpa po potłuczonym szkle lustrzanym w dolnej kondygnacji galerii, ale dźwięk tego deptania jest słyszany na jej górnym poziomie. Następuje tu zniszczenie usankcjonowanej formy obrazu, próba jego dekonstrukcji. To niszczenie, ale nie zaniechanie, jest znamienne, bo następuje przed powstaniem obrazu, a jednocześnie samo staje się obrazem w intencji urzeczywistnienia. Jest, zatem wątpieniem w kreację bezpośrednią, bo jak powiada artysta: „Jak coś się realizuje, to i tak nie jesteśmy w stanie za to do końca odpowiadać, wówczas może lepiej zaniechać podążania dalej. Absurdalna próba zrobienia czegoś przed jego wykonaniem”. Przy rozpatrywaniu obrazu jako ekranu intuicji i projekcji artystycznej rozumieć by należało, że zaniechanie płaszczyzny równa się stwierdzeniu, że kreacja jest absurdalna, jak zacienienie lustra, zakazywanie stworzenia obrazu; i tak nastąpi samoobrazowanie. Rozbite lustro zbliża się do doprowadzenia idei obrazu do dramatu. Następuje zanikanie kreacji, a przede wszystkim zanikanie dzieła. Odejście od przynależnego sztuce myślenia mitologicznego; obraz cienia w jaskini. „Transpozycja” w intencji artysty stawia pytanie o to, która pozycja w układzie jest pozycją wyjściową. Powód jest na dole galerii, ale wchodzi się do niej górą: „trans” – jako przenikanie w inny obszar. Wszystko to jest wygenerowane z obrazów, gdyż każde poprzednie były zawarte w świecie obrazów wewnętrznych twórcy, w jego osobistych doświadczeniach. Obrazy powołują obrazy i wynikają z obrazów. Może artyście chodzi o rekultywację idei obrazu, przywrócenie wartości wyczerpanych po eksploatacji nadmiarem ujmowania lub przeładowywania. O stan naturalny, o pierwotny, utracony obraz. Głowacki wyznaje, że kiedyś zapełnianie obrazu formami, symbolami, w lęku przed pustą przestrzenią wywołało w nim silne odczucie, że jego już w tych obrazach nie ma. Bowiem dla artysty realność obrazu, to emanacja obrazu: „Czuję, że obraz powinien we mnie wejść, a ja powinienem go odczuć fizycznie. Obraz to jest wypromieniowanie tego działania. To chyba o taki obraz chodzi, który ma być w tobie. Może się za dużo tych obrazów tworzy? Ja lubię obrazy medytacyjne, jakieś ze mnie, to znaczy jeden obraz. W ogóle, jeden tylko. Jeden ideał. Jak on wygląda? Może on nie powinien wyglądać. Może to jest stan jakiegoś obrazu. Po prostu stan.” Obecność, w czasie realnym i pamięci, która po pierwsze ma ograniczoną zdolność inwencji, bo nie jest w stanie pragnąc czegoś innego, nawet czegoś lepszego niż to, cośmy już posiadali, i po drugie, że jest natury duchowej. Skutkiem tego stanu, który pożąda rzeczywistość, a nie może jej stworzyć dokonując aktu wskrzeszającego, budzi się potrzeba i tęsknota za ideałem. Obraz staje się odczuciem..
Sól - niczym pamięć - konserwuje, przez co łączy się z pojęciem trwałości i nie-śmiertelności. Zatrzymuje i przechowuje wszelkie rzeczy podsuwane jej przez zmysły i wyobraźnię. Symbolizuje siły witalne, moc i oczyszczenie duchowe. Uważano, że sól jest boskim pierwiastkiem, który człowieka utrzymuje w rygorze rozsądku, hamuje na długi czas wszelki rozkład, odgrywając w ten sposób rolę spełnianą przez duszę (Pliniusz, „Historia Naturalna”). Według koncepcji alchemicznych, sól wyrażała przede wszystkim zjednoczenie. W ostatnim czasie Łukasz Głowacki tworzy obrazy substancjalne, formułowane materią solną.. W obrazie, którym jest płaszczyznowa warstwa soli, wyrysowany jest kształt koła, idei nieskończoności i doskonałości. Spełnieniem innego obrazu zdaje się być, ledwie widoczny na powierzchni soli krzyżyk – „punkt sztuki”. Jednocześnie fakt, że są to obrazy soli może dla widza pozostawać tajemnicą, odczuciem poszukiwania utraconego obrazu. Kilka lat temu powstała rzeźba z luster („Ustawienie”, 2004). Artysta wyznaczał miejsce. Odszukiwał je lodowym krzyżykiem. Znamienne jest to, że lód jest czasową formą przejściową między trzema stanami: ciała stałego, cieczy, gazu. Jest stanem, w którym zawiera się „jednoczesność kamienia i wody” – co artysta odnosi do istoty bytu podmiotowego i twórczości: "Być modelem, który istnieje i nie przestaje się tworzyć. Być samoukazaniem tego, kim nie jest, a w którego bycie uczestniczy, i bez którego nie mógłby istnieć. "Później, w 2007 roku podczas „Parku Sztuki” w Białej Podlaskiej potwierdził to miejsce oficjalnie i wprowadził do obiegu publicznego poprzez sporządzenie społecznej listy podpisów osób akceptujących wyznaczenie w konkretnej rzeczywistości, określonej długością i szerokością geograficzną - „miejsca sztuki”. Obraz miejsca sztuki wyznaczony został znakiem lodowej formy równoramiennego krzyżyka. Punkt sztuki wskazał na analogię odniesienia dzieła sztuki (a tym samym obrazu) jako całości do osobowej koncepcji człowieka, w której razem z intencją i formą cielesną istnieje jeszcze to coś, co konstytuuje osobę jako całość.
Jolanta Męderowicz